A jednak to Ja wciąż i wciąż uważam, że jeśli „mamusia” będzie zadowolona, to Ja będę szczęśliwa!
Razem z matką tańczymy taniec.
Czy to tak, że to ja nie puszczam jej wolno? Ja nie pozwalam jej odejść?
Taaak.
Od jakiegoś czasu jest tak, że robię cokolwiek dla niej, odwiedzam – tylko ze strachu przed SYSTEMEM.
Pewnej sierpniowej soboty nastąpiła eksplozja rozczarowania, bólu i przerażenia małego dziecka we mnie. To dziecko wciąż boi się mamuni i czuje się wobec niej bezbronne. Mamunia ma bowiem (w jego oczach, odczuciu) tajemną moc, która pozwala jej utrzymywać nad nim władzę. Jest w jej szponach, póki śmierć tego nie rozłączy.
Dziecko to wciąż pragnie odejść, nie widzieć jej więcej. Chce mieć szansę na swoje życie. Jednak to się nie staje. I nawet kiedy pojawia się taka nadzieja, jak ta, która objawiła się w tę sierpniową sobotę, wnet przychodzi rozczarowanie. Głowa hydry odrasta. Dziecko znów jest zagrożone.
Odczuwam obecność oporu przed uwolnieniem się. zmianą życia, dorośnięciem…