JA, czyli kto?

13 cze 2021

„Spotyka cię coś raz po raz – posprzątaj w sobie. Duchowość, to odczuwanie w ciele. Dusza wywala ci gniew w środku żebyś go uwolniła świadomie.”(*)

Kiedy tylko obserwuję „czucie w ciele”, ono się rozpuszcza. Tyle o tym czytałam, ale właściwie rzadko były to uczucia bez myśli, analiz wrednego dorosłego i rozpaczy małego dziecka. A teraz umiem, przyszło i czuję w ciele. Ten dar to ulga i świadomość spotkania się z SOBĄ w sobie. 

Uważnie obserwuję postępujący proces przemiany we mnie. Ciągle za mało w tym procesie mojego wsparcia dla MNIE. 

Tak dużo robię, tyle się zmienia… zmienia się moje życie codzienne, tak jakbym odzyskiwała z SIEBIE, to co dla MNIE najcenniejsze. Mam dla SIEBIE czas. Bardzo widocznie poszerza mi się ŚWIADOMOŚĆ. Wczoraj policzyłam, że jestem „ w drodze do miłości, radości i spokoju” od 20 lat. Jednak od lutego AD 2021 już „na drodze”.

To co u mnie mocne, to ciągle mnie atakujący okropny rodzic (nazywają go wewnętrznym krytykiem).

Bardzo zaś trudno przychodzi mi zaopiekowanie się sobą z miłością. To co na razie umiem, to zauważanie siebie i skutecznie podejmowane próby zrobienia dla siebie czegoś, co faktycznie sprawi mi przyjemność, przysłuży mi się. Bardzo powoli budzi się moc umiejętności zwykłego dbania o swoje własne sprawy.

Często pojawia się uczucie zachwytu, ale nie, beztroskiej radości. Serce otwiera mi wdzięczność, ale miłość? Miłość połączoną z tęsknotą za kimś bliskim czułam ostatnio tylko do K. Nie czuję teraz do nikogo tego ukochania. No nieprawda, czuję, do mojej córki. Ogarnia, otacza ono ją ramionami z łagodności i wsparcia.  Uczę się jednak odczuwania tego uczucia w ciele. Ukochani siebie, łagodność dla siebie zamiast strofowania się i robienia sobie wymówek i wyżyłowywania się i zmuszania do nadludzkiego wysiłku. Hmm, to wcale nie jest łatwe. 

Moje uczucie dla mnie, to najczęściej litościwość.  Zastanawia mnie, czemu tak często czytam: „podziękuj sobie za pracę jaką dla siebie wykonałaś, za medytacje…”? Trochę zadziwiona tym  jestem. Czytam i rozumiem polski język, ale to na tę chwilę tylko zdania.  Uczę się. 

 Jest tak, że zamiast posiedzieć z sobą i pomilczeć posłuchać z szacunkiem co mam sobie do powiedzenia, układam plan realizacyjny w głowie, znajduję odpowiedzi na pytania i WALCZĘ z nieprzyjemnymi uczuciami. A trzeba je rozpuszczać, opromieniać światłem, zamieniać. To trudne. 

Kompulsywne zachowania, reakcje? Rozedrganie? Pragnienie bycia widzianą, zauważoną, docenioną, szanowaną wciąż pulsuje!

PODSUMOWANIE ANALIZ.

Osoby, które w życiu wybrałam jako te będące najbliżej mnie – to manipulanci z niskim poczuciem własnej wartości lub wyniosłym ego. To nałogowi kłamcy umiejący nakłonić mnie do szczerej o nich troski, zaufania, oddania. Postaci żyjące w iluzorycznym świecie fantazji. Ich serca nie czują empatii, nie są wrażliwe na cudzy ból, cierpienie czy łzy. To w co są wyposażeni, to zamknięte na innych serca.  A do tych innych zaliczają się niestety ich dzieci oraz partnerzy. I co najdziwniejsze, obdarzani przez wiele lat ogromną miłością tych samych.  Bufoni, czasem tylko zdolni, ale zawsze emanujący mocnym przekonaniem o swojej nieograniczonej wiedzy, umiejętnościach, ciężko znoszący jakąkolwiek krytykę ich wyglądu, kompetencji a nawet poglądów bądź racji. Z lekkim lekceważeniem bądź jawną krytyką i pogardą podchodzący do innych. Jeśli ich stać na to, zatrudniają innych do służby. Jeśli nie, zbierają darmowy zespół, którym manipulują i nakłaniają do zaspokajania ich potrzeb.  Złapani na gorącym uczynku – kłamią w żywe oczy lub próbują racjonalizować słuszność swojego postępku. 

Ich świat jest zamknięty na prawdę. Tam bowiem mieszka ich olbrzymia, nieuświadomiona, jątrząca się rana.   Gdyby dotarli do tego bólu to umarliby?

Posiadają lucyferyczną moc działającą TYLKO na uległych, naiwnych i oddających innym władzę i odpowiedzialność za siebie. Z takimi REZONUJĄ. 

Dawali MI ułudę szacunku, akceptacji, miłości i zaopiekowania. A tak naprawdę są ucieleśnieniem BRAKÓW WE MNIE. Nie miałam TEGO w sobie i czekałam aż ktoś mi TO da. Wystawiłam ofertę i odpowiedzieli na nią tylko tacy, którzy mogli na nią zareagować. Mój Przewodnik powiedział, że to był handel, nie związek. Ja myślałam, że byliśmy inaczej umówieni, ale oni bezczelnie brali WSZYSTKO. Kiedy przehandlowałam SIEBIE? Kiedy podpisałam PAKT z diabłem, diabłami?

Uległam fałszywemu poczuciu jedności z druga osobą albo komfortowego zawodowego układu. Wymyśliłam sobie rzeczywistość, której nie było. A co najdziwniejsze, to jedyne osoby, którym mówiłam o sobie wszystko. Towarzyszyli mi w ważnych obszarach życia, a szczerość i lojalność tutaj jest według mnie konieczna, więc byłam szczera i lojalna. 

Umieją to wykreować i w tej ułudzie bezpieczeństwa, akceptacji. Potem za zgodą lub biernym, milczącym przyzwoleniem OFIARY zabierają co tylko zechcą. Jeśli OFIARA stawia opór, mają w swoim arsenale bogaty zestaw narzędzi nacisku i wymuszenia. Wówczas jest to już walka na śmierć i życie.  Kiedy OFIARA jest pozbawiona cennych zasobów lub orientuje się w szwindlu tracą dla niej zainteresowanie – jest bezwartościowa. 

TO JEST O MNIE. TA OFIARA, TO JA. Takie oto grono nauczycieli ustawiłam na swojej drodze. 

Co mi pokazali?

Moje nieprzygotowanie do życia, brak roztropności, granic, wewnętrznej mocy i dojrzałości emocjonalnej i miłości własnej, a tym samym szacunku do siebie oraz naiwność.  Oto co mi pokazali. 

Od czterech miesięcy trwa intensywna akcja „BRATKA”. Po tym, jak zobaczyłam bezmiar szkód od razu usłyszałam sama od siebie: DOŚĆ! Bierz się za siebie, natychmiast! Ty jesteś najważniejsza!  Inwestuj w siebie, ucz się swojej ważności, wyjątkowości, lecz swoje rany i trzymaj gardę. 

Wszystko i wszyscy mnie wspierają. Mam ciągle kolejne informacje. Czasem staję, czasem boli, czasem jestem wściekła, a czasem bezradna, ale po kilku godzinach idę dalej. Jak nigdy – IDE DALEJ. 😀

No i proszę oto kolejna informacja, która się przypomniała. Beato, inne staranie trzeba włączyć 😊

„Im bardziej odpuszczamy tym więcej rzeczy dzieje się samoczynnie. Im bardziej prę do przodu, im bardziej z umysłu czegoś chcę tym mniej się to staje. 

A nawet jeśli nie, to co z tego!

 Akceptacja stanu, który jest.  Pytania: po co tak jest? Dlaczego miało mnie to spotkać – podsycamy te ciężkie doświadczenia jeszcze bardziej. Akceptacja tego co jest, bo bez tego nie ma ruchu do przodu. Ufam, że jestem prowadzona. Zaopiekowana. Jeśli ufamy w procesie akceptacji, nie oporujemy. Jeśli my się bronimy i z umysłu chcemy na siłę, to Góra nie jest w stanie nam pomóc, bo to przecież my rządzimy w swoim królestwie.” (*)

Działanie w swoim własnym interesie. Co teraz czuję? Konieczność stałego, planowego wzmacniania siebie, inwestowania w siebie, dbania o siebie. Zamiast naiwności, proszę o roztropność oraz  mądrość rozpoznawania. 

(*) spisane z wypowiedzi Izabeli Trędowicz

Kolejne spotkanie z programami

Do końca nie wiedzieć czemu, ale zdecydowałam obejrzeć w kinie film Gladiator II - teraz. Pewnie liczyłam na doznania równe tym, którymi obdarował mnie kilka lat temu, pierwszy obraz. Jedna trzecia filmu upłynęła mi na słuchaniu dialogów i unikaniu widzenia zdjęć Już...

czytaj dalej

Jak koza a dna studni. Listopadowa refleksja.

Przeczytałam kiedyś opowieść o kozie, która nie dała się zasypać żywcem w studni. Strącała z siebie i ubijała kopytkami każdą rzucaną na nią grudkę ziemi, każdy kamień i stając na tym co miało ją zabić wyniosła się na górę, do życia.Nie mogę znaleźć oryginału. Sens...

czytaj dalej

Istota miłości

Oto jestem istotą miłości, która jest tutaj, żeby rozpoznawać brak miłości. Większość mojego życia właśnie to potwierdza. - Przemienię wszystko co gówniane…strach, zawiść, zazdrość, rozpacz, pogardę, stres, krzyk, oskarżanie, lęki, nienawiść i przemoc. Skoro to...

czytaj dalej