Jestem z mojej rodziny

17 sty 2024

Rozmowa Emilii z Tobiasem. Scena z serialu :”Górscy ratownicy”. Akcja, jakiś czas po tragicznej śmierci w górach Andreasa, przyjaciela Tobiasa. Andreas, widząc, że liny, na której wisi razem z małą dziewczynką nie utrzyma Markus, odcina siebie i spada w przypaść. Dziecko jest uratowane. Markus ściąga je wreszcie ze skały i tuli w swoich ramionach, uspokaja. Oboje są w szoku.

Tobias cierpi zatopiony w żalu i oskarżeniach… Zresztą reszta zespołu ratowniczego również.

– Miałeś po prostu niesamowite szczęście – to Emilii, przyjaciółka Tobiasa.

– Szczęście? Ja? – pyta zdziwiony Tobias

– Ogromne szczęście. Ile razy byłeś z Andreasem w beznadziejnych sytuacjach? Ile razy, kiedy ryzykował swoje życie? Pamiętasz, ile razy go przeklinałeś? Andreas zawsze ryzykował swoje życie. Obok ciebie i z tobą.

– Tak, ale wzajemnie się pilnowaliśmy- to Tobias

– Masz wielkie szczęście, że ciebie nie było przy jego śmierci. Twoje miejsce zajął Markus. Okaż mu swoją wdzięczność, a nie nienawiść – to Emilii.

Konceptualizacja.

Nie znosiłam swojej rodziny. Nie lubiłam swoich rodziców. Starałam się odciąć od nich i od miejsca, z którego wyrosłam. Fizycznie i w pamięci.

A teraz ogarnęło mnie takie uczucie miłości, radości i szczęścia razem wzięte. Wszystko jest piękne, ale nie obrazem, ale odbiorem, czuciem. Poszłam na spacer nocą i  napawałam się. Jest to jednak również w moim domu. Nie, źle – to jest we mnie. W moim sercu, w moim czuciu. Taki spokój i pogoda ducha i łagodność i moc. Moje oczy widzą jakby poprzez drżenie zakochanego serca. Nikogo nie poznałam. Nie zakochałam się miłością romantyczną.

A jednak…teraz kocham swoją „straszną” ciotkę. Głaszczę ją po policzku. Twarz drugiej biorę w dłonie, tak jak podczas pogrzebu taty. Jak kochanek zatrzymuję wzrok w jej oczach. Na innych patrzę spojrzeniem stroskanej mamy, z czułością. Pokochałam swoją wioskę, ulice, widoki. Ciotki i wujków. Pochylam się nad twarzami swoich kuzynek. Tyle miłości! Tyle miłości! Niech to się nigdy nie skończy! Niech to się nigdy nie skończy! Chcę, żeby trwało zawsze!

Niech mnie zaleją łzy wzruszenia. Od nich pochodzę. Z nich tutaj jestem. Stąd.

Mam w sercu tę całą okolicę. Pelargonie babci. Szeroki, biały bochenek chleba, który kroił dziadek Baltazar, co rano na swoje śniadanie. Łagodny, ciepły uśmiech dziadka Józka. Taki dobrotliwy, jak mojego taty, już potem. Zatroskana opieką nad wnukami babcia, nieumiejąca okazać uczucia, zaopiekowania, zadbania. Tylko szarpie małą kuzynkę, bo tylko  tak umie ją ochronić przed wlezieniem w gówienko, których dużo na podwórku gospodarstwa dziadków.  

Jestem od Was. Mam w sobie pełne troski zdenerwowanie, obawy i przerażający lęk „o wszystko” a przy tym, zapobiegliwość i zaradność z linii mamy i dobro, tkliwość i zamiłowanie do piękna, czułość i delikatność ze strony taty. Wybieram  z tego troskę, zaradność, dobro, ukochanie piękna, tworzenie, czułość i miłość.  

Kocham was za was, Bo daliście mi życie. Bo zechciałaś mnie mamo. Bo nosiłaś mnie pod sercem mamo, bo stroiłaś mnie w najpiękniejsze stroje  haute coutur. I tak chciałaś żebym się wykształciła i była niezależna. Chciałaś abym była szanowana i kochana przez męża. Troszczyłaś się o moją Córkę. Tyle uwagi, pieniędzy, zadbania! Dziękuję! Biegałeś ze mną tato, płaciłeś za moje studia na Uniwersytecie, gotowałeś bigos i pyszny żurek, do końca, dokąd umiałeś… Potrafiłeś przepraszać. To od ciebie mam zamiłowanie do piękna.  

Zalała mnie miłość. To jest jak ekran przed moimi oczami. Nie różowe okulary, nie czekanie na SMS, tylko stan istnienia. I ten spokój w sercu…

Przemienienie spojrzenia na swoje korzenie, na swoją Rodzinę. Ukochanie ich. Połączenie się z nimi…

Wiem skąd pochodzę, skąd się wywodzę. Osadziłam się. Stoję wyprostowana na skałach Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Stoję otwarta, pełna mocy, odważna!

Głaszczę po policzkach moich wujków, którzy nadużywali alkoholu. Czuję ich czarną otchłań… beznadziei.  Nie ma ich już wśród nas fizycznie, ale czuje wąskość, krótkie impulsy podenerwowania  jednego i bezbrzeżny smutek drugiego.

Kocham moje kuzynki. Najstarsza jest ostatnio blisko mnie. Kasia i Basia są wierne swoim mamom. Mariola zazdrości mi uwolnienia się z domu. Nie znosi swojej mamy. Mój kuzyn Mirek zmarł w dzień moich urodzin. Jestem przy tobie, kochany.

Ta ilość energii, która uwolniła się po pojednaniu z rodziną, uznaniem jej, pokochaniem jest OLBRZYMIA. NAJWIĘKSZA..

To dzięki temu moje serce jest wciąż i wciąż pełne miłości. Jestem taka zakochana.

Kolejne spotkanie z programami

Do końca nie wiedzieć czemu, ale zdecydowałam obejrzeć w kinie film Gladiator II - teraz. Pewnie liczyłam na doznania równe tym, którymi obdarował mnie kilka lat temu, pierwszy obraz. Jedna trzecia filmu upłynęła mi na słuchaniu dialogów i unikaniu widzenia zdjęć Już...

czytaj dalej

Jak koza a dna studni. Listopadowa refleksja.

Przeczytałam kiedyś opowieść o kozie, która nie dała się zasypać żywcem w studni. Strącała z siebie i ubijała kopytkami każdą rzucaną na nią grudkę ziemi, każdy kamień i stając na tym co miało ją zabić wyniosła się na górę, do życia.Nie mogę znaleźć oryginału. Sens...

czytaj dalej

Istota miłości

Oto jestem istotą miłości, która jest tutaj, żeby rozpoznawać brak miłości. Większość mojego życia właśnie to potwierdza. - Przemienię wszystko co gówniane…strach, zawiść, zazdrość, rozpacz, pogardę, stres, krzyk, oskarżanie, lęki, nienawiść i przemoc. Skoro to...

czytaj dalej