Kiedy tak naprawdę zauważyłam, że jestem na drodze zmiany?

8 wrz 2023

Wiosna 2020 roku

Kiedy tak naprawdę zauważyłam, że jestem na drodze zmiany?

Na to, że coś tu jest na rzeczy wpadłam na samym początku XXI wieku. Z supermarketowego kosza zagadnęła do mnie książka „Zostań swoim najlepszym przyjacielem”. Wałkowałam ją przez kilka lat, w te i nazad. Zaznaczałam fragmenty, nosiłam do pracy, woziłam na wakacje… Podobnie jak maleńkiego, brązowego Misia Podróżnika, którego kupili mi rodzice podczas jednej z podróży nad morze. Miś gdzieś przepadł, ale książka wciąż stoi na półce i jest wciąż aktualna.

Myślałam o tym co poleciłbym osobie, która chce spotkać siebie, bez oblepień, w miłości. Nic szczególnego. Generalnie jestem przeciwna dawaniu rad, kierowaniu ludźmi, coachingowi. Wierzę w to, że życie samo nas prowadzi i jestem na to najlepszym dowodem. Nie uważam, że Eckhard Tolle, czy Matt Kelly, czy Anthony de Mello piszą, czy mówią głupoty.  Dla mnie dzielą się swoimi wnioskami z doświadczeń, wglądami. Poruszył mną David R. Howkins ze swoją „techniką uwalniania”. Jednak, kiedy opowiedziałam kiedyś innemu psychiatrze o tym, że wreszcie udało mi się wejść w energię strachu, bólu zanurzyć się w niej głęboko i poczuć, kiedy ona się ulatnia, a ja pozostaję w stanie ulgi, odprężenia, to pokiwał głową ze zrozumieniem i współczuciem.

– Lubi się pani tak nurzać w swoich emocjach, prawda?

– Prawda. To mi pokazuje, że to tylko emocja i często prowadzi mnie do sedna sprawy, czyli do pierwszego razu, kiedy… Umiem to od niedawna i to uwalniające jest – wyjaśniłam.

– Ktoś u pani w rodzinie miał zaburzania afektywne? – pada troskliwe pytanie.

No i już, pozamiatane. Czyli to źle. Chrzanić, mi tam bardzo służy.

I tak w środku całego mojego burzliwego życia pojawia się wiosna 2020 roku. Wracamy na swoją wieś. Ja i On. Dźwięk telefonu.

– Mamo, mamo byłam u dziadków i wiesz dziadek ma sine pól twarzy, więc się nie przeraź. Podobno upadł na balkonie. Nie chcieli żebym wezwała karetkę. Ja już jestem w drodze, wracam do Warszawy.

To moja córka. Nie ma skłonności do paniki, nie stwarza nerwowej atmosfery, ale zasiać niepokój we mnie jej się udało.

Okazało się, że potrafię prowadzić samochód i zdalnie wezwać karetkę pogotowia do moich rodziców i ogarnąć całą resztę. Za kilka godzin jesteśmy w mieszkaniu rodziców, w którym jest już tylko mama, bo tatę zabrano do szpitala.

– Do którego szpitala mamo? -pytam wbijając w nią wzrok.

– A skąd ja mam wiedzieć – dziwi się, że w ogóle ją o to pytam. – Pojechał i nic mi nie powiedział. Najgorsze, bo nie wiem, kiedy wróci, czy czekać na niego z kolacją, czy sama  jeść i kłaść się spać.

On musi wracać na wieś. Zostaję sama z mamą. Rankiem telefony do szpitali. Znalazłam ojca.

I tak to się zaczęło.

Mieszkam u rodziców. Ojciec sika do pieluchy. Ma Alzhaimera. Wpadam w panikę. Pierwsze w Polsce zachorowanie na koronawirusa. Ojca wypisują ze szpitala. Pierwsze badanie cukru. Pierwszy zastrzyk insuliny. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Mama kuleje i wciąż upomina się o uwagę. Ojciec majaczy i wyje z bólu. A ja ogarniam to wszystko i jeżdżę do pracy, albo pracuję z domu. Nie wiem jak, ale jakoś radzę sobie.

Nie ma wątpliwości – zaczęło się.

On bardzo mnie wspiera. Dzwonimy do siebie, przyjeżdża do mnie. Tęsknię za Nim i za naszym domem na wsi. Znów mi mówi, że mnie kocha.

Lockdowny, zakaz pracy w biurze. Jednak bierzemy rodziców na wieś. Będę razem z Nim. Pomoże mi. Będę u siebie. Będzie dobrze. Najważniejsze, że nie jestem sama. Tak myślałam
i tak czułam. To było kojące.

Kupa śmiechu. Wielka kupa śmiechu. Jednak śmieję się dopiero dziś. Kilka lat później. Gorzko się śmieję.

Życie jak podczas wojny. Nie wiadomo skąd padnie strzał. A razy spadają z każdej strony. Pretensje, problemy, bezsilność. Rozmawiam dwa razy w tygodniu z pewnym panem. Pan widzi więcej i potwierdza mi, że zaczęło się. Niczego dotąd nie widziałam, brnęłam na oślep, nie widząc Siebie.

– Jesteś pusta. Tak nie mogło zostać – twierdzi.

Ja słyszę, jednak pogodę w jego głosie, że to dobrze. Mam nadzieję, że w końcu będzie dobrze.  

Rozmawiamy dalej i chyba mi to pomaga. To od niego dowiedziałam się, że wcale Go nie kocham, ani że  On nie kocha mnie.

– Jesteście w jakimś handlowym układzie – usłyszałam pewnego dnia. – Czy ty jesteś autentyczna? Odpowiedz sobie na kilka pytań i wróć do mnie z wnioskami.

– Dobrze – tak zrobię.

Ja chyba śnię. Odpowiedzi samą mnie zaskoczyły. Idę w to dalej.

Jak jednak cholera w tym koszmarze znaleźć czas na siebie i dla siebie?! Boli.  Chwila ulgi. Znów boli. Nic nie idzie tak, jak chciałabym. A ja wciąż mam nadzieję, że będzie dobrze.

Co to jest, jakiś wybuch nuklearny? On zostawia mnie samą na Boże Narodzenie `2020. Robię wigilię tylko dla rodziców. Sama świętuję z winkiem. A kupiłam takie cudne ozdoby na choinkę. Ręcznie robione i nowe światełka. Te artystyczne bombki ucieszyły kilka lat temu moich dobrych znajomych. Każdy dostał jedną, z miłością.

Kiedy postanowiłam już, że muszę odejść od Niego, opuścić nasz wspólny dom i wrócić z rodzicami do ich mieszkania, było dużo lepiej. Nie wiedziałam wtedy, że kiedyś tak bardzo będzie mi brakować Jego oddechu dochodzącego z drugiego końca łóżka a potem kojącego dotyku Jego ciała otulającego moje plecy. 

I tak nadszedł 2 maja 2021 roku. Pada deszcz a my wyjeżdżamy. Wracam do Krakowa.

Kolejne spotkanie z programami

Do końca nie wiedzieć czemu, ale zdecydowałam obejrzeć w kinie film Gladiator II - teraz. Pewnie liczyłam na doznania równe tym, którymi obdarował mnie kilka lat temu, pierwszy obraz. Jedna trzecia filmu upłynęła mi na słuchaniu dialogów i unikaniu widzenia zdjęć Już...

czytaj dalej

Jak koza a dna studni. Listopadowa refleksja.

Przeczytałam kiedyś opowieść o kozie, która nie dała się zasypać żywcem w studni. Strącała z siebie i ubijała kopytkami każdą rzucaną na nią grudkę ziemi, każdy kamień i stając na tym co miało ją zabić wyniosła się na górę, do życia.Nie mogę znaleźć oryginału. Sens...

czytaj dalej

Istota miłości

Oto jestem istotą miłości, która jest tutaj, żeby rozpoznawać brak miłości. Większość mojego życia właśnie to potwierdza. - Przemienię wszystko co gówniane…strach, zawiść, zazdrość, rozpacz, pogardę, stres, krzyk, oskarżanie, lęki, nienawiść i przemoc. Skoro to...

czytaj dalej