Proces tworzenia piękna siebie.
Każda moja zmiana wzbogaca świat.
Mój gniew (program) powodował inny program, a był to program uległości, małości, niskiego poczucia wartości. Nie walczę z gniewem. Nie uczę się jak go wyciszać, omijać. Nie nakładam plastra….
Objadanie się. Kiedy nie przyjrzę się temu programowi i nie rozbroję go, pod spodem pozostanie spięte ciało i uśpiony, szukający ujścia dla emocji powodujących objadanie się, konstrukt.
Picie aiko – niechęć do życia, które się prowadzi. Chodzi o rozpuszczenie mechanizmu, a nie pielęgnowanie zgredka, który siedzi w środku i straszy substancją. Chodzi o p r z e m i e n i e n i e w miłość. Dziękuję, bo przemieniłam kolejny budulec, schemat, oprzyrządowanie w miłość. Jest więc więcej miłości.
Odchodzę od ciebie/rzucasz mnie. Nie znoszę ciebie, zostałam zraniona. Nigdy więcej nie chcę ciebie spotkać… Docelem jest łagodność, akceptacja, p r z e m i e n i e n i e w miłość. Nowa wibracja, która idzie dalej, w świat, pomnaża miłość.
Poczucie winy.
Porównuję się (w negatywie oraz pozytywie) – degraduję moje ciało.
Wszystko mnie zachwyca, bo tak wybieram.
W każdym widzę piękno i to mnie rozczula. We wszystkim widzę piękno i to mnie rozczula.
Jestem boskim darem i wszystko we mnie jest światłem!!!
– Ja w zachwycie siebie! – mówię.
– I co ja czuję, kiedy mówię – ja w zachwycie siebie???
– Miękko się robi w moim środku. Rozszerza się moja klatka piersiowa. Nie boli mnie w boku. Rozczula mnie moja miłość. Przeogromna miłość, najpiękniejsze zakochanie, unoszące serce. Tkliwość.
Zakochałam się w sobie i w życiu. Uniesiona sobą jestem.
Poszerzam przestrzeń, która nie jest porównywaniem się jakiekolwiek i z kimkolwiek…
Zakochałam się w sobie i w życiu. Patrzę na siebie oczami miłości, zachwytu.
Uniesiona sobą jestem.
Zauważyć. Jak kamyczek, metalową uprząż, cósik…Widzę i się uśmiecham anielsko – ogarniam ramieniem, przyciągam do siebie.
– Widzę ciebie. Jesteś. Garniesz się do światła, do promieni złotych. Szarpiesz mnie za rękaw, żebym ciebie zauważyła. Zaczepiasz mnie, bo chcesz żebym ciebie zabrała „do siebie”. Do radości, miłości, pokoju i przemieniła. W miłość, w lśnienie, w rozkochanie.
Programy, które mam, które pozwalają mi siebie zobaczyć – to budulec, materiał na rozkosz radość, lśnienie.
Oceniam, zauważyłam, że wciąż i wiąż oceniam i robię z tego zagadnienie, bo:
– Ale ona się zachowała…! Dobrze wygląda w tych spodniach. Znowu nie napisał! A on znów chce być górą! – dialog, nieustający. I jak by go nie poprowadzić, to albo: „jestem lepsza, bo ona jest gorsza”. Albo:” taka jestem biedna, bo jestem gorsza”. EGO.
Wybieram kochać siebie i każdego.
Kiedy kocham siebie, to jestem, w czuciu, w mojej woli miękka, łagodna, czuła i tkliwa dla siebie. Moje oczy się żarzą. Każdego jak kocham? Zostawiam wolno. Życzę swoją łagodnością szczęścia, poczucia spełnienia, spokoju, pokoju. I nic nie chcę dla siebie od niej ani od niego – nic nie chcę od tego Każdego. Jedynie błogosławię myślą i zostawiam w muślinowym wspomnieniu, w lekkiej mgiełce różu, szarości, fioletu miękko opadającej/otulającej przestrzeń. Kiedy kocham – idę miłością, patrzy miłość, miłość unosi – jest najwyższa jakość.
Rozczulam w sobie wszystko.
Jestem czystym światłem!!! Jakby…nie ma ciała. Jest wibrowanie, płynięcie, pulsowanie iskierek światła – ja to naprawdę poczułam – naprawdę to poczułam!!!
Wszystko jest jednym, boskim doznawaniem!!! Ja kobieta, dostałam formę, tożsamość, możliwość fizycznego doznawania. Bóg, wszechświat patrzy przez moje oczy, doznaje moim dotykiem, czuje człowieczym czuciem a wszystko to jest jednym, boskim doznawaniem.
Jestem doznawaniem doznawania. Przestrzenią, w której się dzieje doznawanie.
Brak akceptacji siebie. Odrzucanie siebie, odtrącanie siebie. (wtedy tracę pewność siebie, wartość siebie.)
Uśmiecham się do mojego ciała. A moje oczy łagodne. A ono ważne. Nie jak problem, ale jak ukochany.
Jestem dumna z siebie i z mojego ciała.
Rozpływam się w miłości do siebie i mojego ciała – jestem miłością, jestem stwórcą i tworzeniem. Kocham moje dzieło, obcałowuję je milionami buziaczków i widzę zachwytem.
Wstydzenie się siebie, pomyłek, błędów… (choroby psychiczne, dewiacje, demony…)
Wszystko we mnie światłem.
Jestem miłością do wszystkiego. I wreszcie to rozumiem i wybieram. Rozpływam się w świetle, którym jestem. Wszystko we mnie lśni.
Zanurzam się w życiu, jak w przeciekawym, zajmującym filmie, ogrodzie, werandzie, krainie… Jestem w rozkoszy, treści życia. A ono ciekawe, cudowne, fascynujące. Życie samo w sobie jest zajmujące, przeciekawe. Pełne treści…
A kiedy śpię…Pozwalam sobie, aby wszystko we mnie działo się pięknie.
Rozpływam się w świetle, jak w złotym jeziorze i tym się wznoszę!!!
I wtedy – rozbłyski świtała – przemienienie astrala w miłość, pokój i radość.
Wszystko we mnie jest wzrastaniem w świetle!!!
Wybieram miłość. Wybieram żyć dobrze i niech się dzieje!