fragmenty z Przesłania Aniołów na 220 dzień
„Twoje życie romantyczne kształtowane jest zgodnie z odczuciami, jakie wzbudzają w tobie poprzednie związki. (…)
Pozbądź się wszelkich bolesnych uczuć z przeszłości. Pozwól im odejść. Zachowasz miłość i naukę zdobytą w każdym z tych związków. Dzisiaj oczyszczamy cię jedynie z bolesnych wspomnień. (…)
Teraz otwórz swe serce i poczuj, jak wymiatamy pajęczyny oplatające twe serce chłodnym milczeniem. Pozbądź się dawnego gniewu, uraz, napięć, zmartwień, poczucia winy i wstydu. (…) Niech wraz z wydechem odejdzie wszystko, co wywołuje w tobie cierpienie i dyskomfort.
Jestem w stu procentach istotą miłości, a cierpienie nie ma racji bytu (…)”.
Fragment, który do mnie przyszedł, znów nakłonił mnie do wspomnień. Jest to powrót (na chwilę) do emocji nienawiści, żalu, bólu jakie wzbudzał we mnie związek z Ksawerym. Trwał ponad 8 lat, był burzliwy i trudny do zakończenia. A zaczął się uczuciem olbrzymiej miłości. Resztę wspólnego trwania, zdominowała walka, przemoc i moje usilne próby powrotu do czarownych chwil. Taki taniec dwojga szaleńców. Zdecydowane uwolnienie spłynęło na mnie nagle pod koniec 2023 roku. Wywołało je bardzo nieprzyjemne doświadczenie. Pisałam o tym. Stał się cud. https://wybieramsiebie.org/i-stal-sie-cud/
Tym razem stało się podobnie. Znów pojawiło się napierające pragnienie ostatecznego rozprawienia się z kwestiami współwłasności domu. Uścisk w sercu, poczucie konieczności ostatecznego dokopania i pokazania, że wygram (chociaż wcale już nie wiem, co będzie dla mnie dobre). Scenariusze i dialogi w głowie, zacięcie. I nagle widzę i czuję promienie sierpniowego słońca. Igraszki łagodnego światła z cieniem. I cała okolica promienieje cudownymi wspomnieniami. W czuciu odezwało się, to co dobre, łagodne, wspierające.
Biorę więc z tego tylko miłość, cudowność dotyku, odnawiania i urządzania domu. Moje ciało rozluźnia się na wspomnienie zapachu sadu i dojrzewających w nim czereśni, śliwek, jabłek, mirabelek i winogron. Przed oczami mam białe kiście kwiatów, zapach rozgrzanego słońcem oregano, bazylii, lawendy…Pamiętam moich rodziców siedzących w sadzie i przed kominkiem. Chętnie znów pójdę nad szymanowicki zalew i do okalającego go lasu. Moje oczy patrzą na to wszystko z miłością. Rozaniela mnie miłość, kiedy pomyślę o wieczorach, tańcach w pobliskim Dworze.
Ksawery, jest taki sam, wciąż taki sam. Nawet zewnętrznie wcale się zmienił. Ostrożność, ale pod nią zostawiam te takty naszego piekielnego tańca, kiedy spotykały się dwie istoty ubrane w miłość. Reszty nie wspominam. Resztę ZAPOMINAM. Nasze romantyczne bycie razem jest już niemożliwe, ale to bez wątpienia był mój ukochany.
Podobno do niedawno tak było (może ciągle jest), że potrzeba negatywnego bodźca, fali, żeby ruszyć dalej, w stronę słońca, miłości, do SIEBIE. Dotrzeć poprzez to co nie jest szczęściem, zachwytem, radością, dobrem i miłością do ich sedna właśnie. W moim życiu rzeczywistość, ludzie zmieniają się raczej tym, jak je widzą moje oczy, czuje ciało. Moje oczy coraz częściej spoglądają miłością. Moje ciało się rozluźnia, mięknie, łagodnieje od tego co widzą patrzące miłością oczy.
Nie muszę przebaczać swoim ukochanym. Dziękuję za wspólny czas, trudną drogę. Biorę uzyski. Dziękuję wszystkim panom K., za przepiękne uczucie miłości, które wznosiło i wciąż jako wspomnienie wznosi mnie do nieba.
Nic nie było tak cudowne.