Wstyd mi, bo odnalazłam w sobie lekceważenie, pogardę?! i pychę wobec ludzi.
A wszystko to w pakiecie pt. Poczucie wyższości, które (jak się dowiedziałam) jest odpowiedzią, na niskie poczucie własnej wartości. Ten, nieładny stosunek do ludzi zaprezentował się przede mną dopiero kilka dni temu. Całe wcześniej, po prostu był wybierany jako normalny. Nawet myślałam sobie wówczas, że mi na tych osobach nie zależy, że jestem poza nimi, albo że mogę sobie pozwolić na to, żeby mieć ich gdzieś. Nie muszę się dla nich starać ani zabiegać o ich uwagę, akceptację. Bez szacunku dla istnienia, dla człowieka, bez wdzięczności np. za SMS z życzeniami. Taki zapis we mnie zobaczyłam.
I zamieniłam to. Poczułam dobroć, spokój i poszanowanie. Współczucie dla trudów innego doświadczania, dla potrzeby obrony. Stoję sobie w zdumieniu i widzę inaczej. Może to efekt ostatnich pobytów w obszarach miłości, szczęścia, wdzięczności, zachwytu, wdzięczności…W każdym razie, zmieniło się. Zobaczymy, co będzie dalej.
Wciąż i wciąż nie jest mi łatwo poczuć umiłowanie siebie. Celowo odmieniam na różne sposoby wyrażenia: kocham siebie; miłość do siebie, żeby poruszyć ten mocno zawiązany, twardy obszar „miłości do siebie”, który we mnie gdzieś jest. Czasem zdarzało mi się poczuć współczucie dla cierpiącej mnie małej i dużej. Nawet utulenie, pragnienie ochrony, uratowania. Jednak to chyba z przestrzeni obrońcy małej, zranionej ofiary, a nie podziwu dla pełnowartościowego istnienia.??? Nie wiem zresztą.
Mój terapeuta powiedział mi, że zdrowie psychiczne, to zdolność do zmiany, do ewoluowania. Podobno sami sobie organizujemy cierpienie i zatrzymujemy się w nim, bo to daje nam sztywność. Usprawiedliwia pozostawanie w miejscu, bez ruchu w kierunku zmiany. Tyle lat w odkrywaniu miejsc boleści, a potem opłakiwanie ich, strach przed kolejnym bólem, bezsilność, osłabianie się, czekanie na wsparcie, jego brak, żal, smutek, depresja i stanie w miejscu w zapamiętaniu swojego nieszczęścia, niewoli, niewidzenia wyjścia! Ufff!
Wychodzi na to, że wcale nie jestem tak daleko, jak myślałam. Mam w sobie gotowość zmiany, jestem na drodze zmiany.
– To co to było, to wszystko wcześniej? – pytam sama siebie.
– Rekonesans, rozpoznanie, odkrywanie terenu, niewidzianych obszarów SIEBIE. Jednak zasadniczo przebywanie wciąż w tych samych rewirach – sama sobie odpowiadam.
Podobno teraz pora na rekonstrukcję siebie. Lepiej mi będzie, kiedy zapiszę – na konstrukcję nowej siebie.