Widzenie prawdy

1 sie 2024

Potrafię patrzeć i czuć miłością. Świadomie. Potrafię to.  Dziś poznałam co to znaczy, że widzę i czuję  prawdę. Zanurzyłam się w ciele, wędrowałam po ciele i pytałam.

Bo ja jestem wciąż i wciąż w drodze do siebie, w transformacji. Maluję siebie inaczej, nową, raczej niepopularną techniką.  Układam w sobie wibracje ze światła, z miłości, z dobra, zachwytu i czułości. Wybieram harmonię siebie. A biorę ją z siebie, ze spokoju, który odnajduję w sobie.

Nie znaczy to jednak, że w życiu jestem już tylko lekkością i lśnieniem. Nie. Jednak taki jest mój, nasz korpus. Ja i ty – Istoty z nieba, tęczowe, utkane z miłości, otulone w miłość. Ze światła jesteśmy. Taka jest tkanina nas.

Na to oblekłam swoją tożsamość kobiety o moim imieniu, programy, oblepienia  i oto jestem.  Wierzę w to, że przyszłam tutaj, żeby przemienić „to co obleczone” w miłość. Rozczulam i utulam, transformuję. Najpierw jednak trzeba zobaczyć owo ubranie. Wzięłam je na siebie, bo wiedziałam, że mogę je przemienić w opalizujące, delikatne, piękne płatki,  

Każdą zmianą w sobie, wkładam w siebie i maluję nią siebie na nowo.  I tak układam w sobie prawdę istnienia.

Wybrałam widzieć prawdę i zobaczyłam.

– Co mianowicie usłyszałam, zobaczyłam w ciele?

– Pospinana jesteś węzełkami stresu. Powinności. Muszę. Naprawić siebie powinnam, bo inaczej będzie źle. Ciągłe niezadowolenie i sprawdzanie efektów pracy ze sobą, nad sobą.  Nerwowość w działaniu, w życiu. Napierająca, nieprzyjemna konieczność zmiany siebie. Wciąż i wciąż nie jest, jak chcesz. Nie lubisz swojego życia. Nie jesteś dla siebie dobra, tak zwyczajnie. Nie musisz o siebie  walczyć z innymi. Nie jest ważne, co kto robi- on zawsze Tobie pokazuje Ciebie. Bądź dla siebie dobra. Poluzuj kucyki… – to mi ciało powiedziało.

– A co powiedziała np. wątroba?

– Kiedy jesz, to tylko jedz. Usiądź w spokoju i łagodności przy stole i niech Ci będzie przyjemnie. Teraz rzucasz strawę jakbyś mówiła: no masz, masz. Nie lubię tego całego jedzenia, ale masz, najedz się i ruszam dalej.

– Płuca?

– Potrzebujemy szerokiego oddechu natury.

– Jelita?

– Jedz powolutku, w spokoju. Bądź dla nas łagodna.

– Nerki?

– Dotknij nas delikatnie, ciepłą dłonią.

– A co powiedział umysł?

– Uspokój się! Litości! Ja nie daję rady tego wszystkiego przetwarzać. Zwolnij myślenie. Rób jakieś przerwy, bo ledwo dyszę.

Rozaniela mnie uczucie miłości. Potrafię czuć zachwyt i radować się, być w zachwycie takim, że unoszę się nad ziemią. Jednak…krytyk, który wciąż na posterunku podsuwa tematy do „obrobienia”. Czasem bardzo głośno.

– Jeszcze to i to do zrobienia. Znów Ci boczki rosną. I co z tą realizacją siebie? Stoisz w miejscu. Ksawery zabrał Tobie tyle i nie masz sprawczości w sprawie z domem. Ma władzę, a Ty masz problem. Wciąż blisko ciebie są toksyczni ludzie. O i znów zostałaś odrzucona. A Misiek odezwał się do Ciebie niegrzecznie. A On znów nie ma czasu zareagować na wiadomość. Lekceważy Ciebie. A Kasia wprost Ciebie poucza, przekracza twoje granice. Każe Ci słuchać siebie. Podkreśla, że nie masz racji.  Jesteś małą, niechcianą dziewczynką, która sadzi, że coś znaczy – nie znaczy. Wciąż i wciąż może dostać, gdy będzie na linii czyjegoś złego humoru… Ot tyle z tego wszystkiego. Ciągle coś, wciąż tyle jeszcze. Nie udaje się! Patrz, ile się nie udaje! – to krytyk we mnie (mama).

Widząc prawdę, można zobaczyć nieprawdę. Tak to chyba jest. Nie jest już tak, jak sądziłam wczoraj.

Rozumiem teraz, że mam się zrelaksować, rozluźnić. Być dla siebie dobrą. Przecież lubię siebie.

Zobaczyłam od innych siebie. Filmiki zdarzeń, konwersacji. Czyż nie oddają tego, co we mnie niewidziane? Oddają. Niosą informacje, treści. Pamiętać, żeby pamiętać, że to (tylko/aż) informacja dla mnie o mnie.

Rozluźnić się, rozczulić i być dla siebie dobrą.

Kolejne spotkanie z programami

Do końca nie wiedzieć czemu, ale zdecydowałam obejrzeć w kinie film Gladiator II - teraz. Pewnie liczyłam na doznania równe tym, którymi obdarował mnie kilka lat temu, pierwszy obraz. Jedna trzecia filmu upłynęła mi na słuchaniu dialogów i unikaniu widzenia zdjęć Już...

czytaj dalej

Jak koza a dna studni. Listopadowa refleksja.

Przeczytałam kiedyś opowieść o kozie, która nie dała się zasypać żywcem w studni. Strącała z siebie i ubijała kopytkami każdą rzucaną na nią grudkę ziemi, każdy kamień i stając na tym co miało ją zabić wyniosła się na górę, do życia.Nie mogę znaleźć oryginału. Sens...

czytaj dalej

Istota miłości

Oto jestem istotą miłości, która jest tutaj, żeby rozpoznawać brak miłości. Większość mojego życia właśnie to potwierdza. - Przemienię wszystko co gówniane…strach, zawiść, zazdrość, rozpacz, pogardę, stres, krzyk, oskarżanie, lęki, nienawiść i przemoc. Skoro to...

czytaj dalej